Ryzyko samodzielnego udrażniania rur Dom

Ryzyko samodzielnego udrażniania rur

Pierwsze oznaki niedrożności rur powinny natychmiast skłonić do działania. W większości przypadków próby usunięcia zatorów prowadzone są na własną rękę. W sklepach dostępnych jest mnóstwo narzędzi, przy pomocy których można sobie poradzić z problemem. Nie zawsze jednak samodzielne udrożnianie rur jest dobrym rozwiązaniem.

Działanie we własnym zakresie

Możliwości samodzielnego poradzenia sobie z problemem jest wiele zwłaszcza wtedy, gdy woda jeszcze się nie zatrzymuje, a tylko wolniej spływa. W tym celu najczęściej wykorzystuje się przepychaczki gumowe lub preparaty do udrożniania instalacji kanalizacyjnej. Warto jednak mieć na uwadze, że często granulki, proszki i żele nie są przeznaczone do każdego typu rur, co w konsekwencji prowadzić może do powstania zniszczeń trudnych i kosztownych w naprawie. W trudniejszych przypadkach pokusić się można o wykorzystanie żmijki-spiralki, jednak nieumiejętność operowania tym narzędziem może przyczynić się do „wybicia” się wody i zalania mieszkania.

Kiedy samodzielne udrożnianie rur jest niebezpieczne?

Duże ryzyko stanowić może nieumiejętne korzystanie z narzędzi. Fachowcy z firmy Stankan przestrzegają przez uszkodzeniem rur instalacji kanalizacyjnej, ponieważ ich naprawa, a w ostateczności wymiana mogą być bardzo kosztowne. O ile przepychaczka nie stanowi zagrożenia, to spiralki już tak. Co w takim przypadku zrobić? Najlepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z usług firmy specjalizującej się w udrożnianiu rur. W ten sposób można mieć pewność, że problem zostanie skutecznie usunięty, a przy tym nie powstaną żadne zniszczenia. Pozwoli to również uniknąć bałaganu związanego z cofaniem się wody, które mogłoby być rezultatem podejmowania nieumiejętnych prób odetkania kanalizacji. Niestety w przypadku dużego zalania uszkodzone zostają meble, podłogi i sprzęty znajdujące się wewnątrz. Szkodliwe jest nie tylko działanie wody, ale również nieczystości, które wraz z nią wyciekają z toalety, brodzika czy umywalki.

Andrzej Markosz

Dodaj komentarz